Czym zajmowałaś się przed 24.02?
Prowadziłam własną działalność. Szyłam ubrania na zamówienie, tworzyłam obrazy w stylu string art, zaczęłam się zajmować copywritingiem i pisarstwem.
Jak jest teraz z tą działalnością?
Szyciem ubrań już się nie zajmuję, czego w sumie i chciałam. Obrazów też nie robię. Natomiast zaczęłam więcej pisać i poszukiwać możliwości, żeby się realizować w tym.
Opisz swój dzień 24.02.2022
Pamiętam, jak obudziłam się o 3 nad ranem i zaczęłam płakać. Z trudem udało mi się uspokoić i znowu mi się usnęło. Później coś dziwnego mnie obudziło. Nie wiedziałam, co się dzieje, więc spojrzałam przez okno. Pomyślałam sobie: “Dopiero świta, mogę jeszcze parę godzin sobie pospać”, a za chwilę z pierwszego piętra już zbiegli brat i jego żona, krzycząc, że się zaczęła wojna. Zerwałam się z łóżka i zaczęłam się pakować. Tymczasem brat krzyczał, co trzeba zabrać. Było słychać, jak bombardują jednostkę wojskową w naszej dzielnicy. Zebraliśmy się w przedpokoju. Brat już był przebrany w mundur, on jest wojskowym. Z ogromnym wysiłkiem udało mu się wyjechać samochodem, żeby dotrzeć do miejsca służby, ponieważ nad naszym osiedlem bez przerwy latał wrogi myśliwiec. Uścisnęliśmy go na pożegnanie i odjechał. Około 5 godzin spędziłyśmy z bratową w przedpokoju. Bardzo się bałam. Zadzwoniłam do mamy, ona była w pracy - nie chciała wierzyć, że zaczęła się wojna. Uwierzyła trochę później, kiedy do niej dotarło, że zbombardowali jednostkę wojskową w której pracowała. Miała szczęście, że jej zmiana wypadła w innej lokalizacji. Zadzwoniłam do dziadka, powiedział, że nic go to nie obchodzi. Poszłyśmy się napić herbaty, kiedy udało nam się trochę uspokoić. Nie mogłam jeść w ogóle. Dzień minął w ciągłym lęku.
Jakie chwile najbardziej Ci się zapamiętały?
“Świt od strony zachodu”. Obawy o powrót mamy z pracy. Obawy o moich przyjaciół z Kijowa i Odessy, kiedy pisałam do nich wszystkich. Zapamiętałam telefon z hotelu w Odessie: chcieli potwierdzić moją rezerwację, bo wieczorem 24.02 miałam jechać tam na urlop. Przestraszyłam się najpierw, a potem bardzo się zaskoczyłam. Managerka wydawała się być z innej rzeczywistości, jakby nie wiedziała o wojnie, chociaż Odessę wtedy też już bombardowali.
Co się zmieniło w Twoim postrzeganiu świata po rozpoczęciu pełnej inwazji?
Wreszcie do mnie dotarło, że wojna się rozpoczęła jeszcze w 2014 roku. Przypomniałam sobie, jak się bałam w marcu-kwietniu tamtego roku. Wtedy nie byłam pewna, czy uda mi się obronić i odebrać dyplom. Już na niebie nad nami latały myśliwce, a po ulicach jeździły samochody pancerne.
Uświadomiłam sobie również, że życie jest dość krótkie i warto zajmować się tylko tym, co sprawia przyjemność. Pozostałe rzeczy zostały bez zmian. Dużo nad sobą pracowałam przez ostatnie 3,5 roku i jestem z siebie dumna, że udało mi się zbudować taki system wartości, który nawet wojna nie potrafi zakłócić.
Kiedy podjęłaś decyzję o wyjeździe? Co Cię do tego skłoniło?
Do ostatniej chwili nie chciałam wyjeżdżać, ale po rozmowie z mamą się poddałam. Wiedzieliśmy, co może się wydarzyć, jeśli okupanci do nas przyjdą. Właśnie to zobaczyliśmy wszyscy po opublikowaniu zdjęć z Irpienia, Buczy i innych miast, uwolnionych od okupantów. Decyzję tę podjęłam jeszcze w 9 dniu wojny.
Co zostawiłaś w Ukrainie?
Książki. Tuż przed wojną nakupiłam dużo papierowych książek. Notatniki z opowieściami i esejami. Dywanik do jogi, wszystko do malowania akwarelą, co nieco do rękodzieła. Ubrania, które sama dla siebie uszyłam. I ulubioną maskotkę - jednorożca. Te rzeczy mają dla mnie szczególną wartość emocjonalną.
Czemu właśnie pamiętnik i książkę włożyłaś jako pierwsze do walizki? Czemu są dla Ciebie takie cenne?
Pamiętnik prowadzę od prawie 4 lat. Są to specjalnie dobrane przeze mnie notesy. Lubię pisać. Ważne jest dla mnie, żeby mój pamiętnik mieć przy sobie. A książka dlatego, że lubię czytać i nie wyobrażam sobie podróży bez książki. Ta była jedną z nowych, które bardzo chciałam przeczytać. Podarowała mi ją mama. Tak naprawdę, zabrałam ze sobą jeszcze talizman, który babcia mi zrobiła z dziesięć lat temu. Zawsze noszę go przy sobie. Zabrałam jeszcze ciepłą pidżamę, którą mi brat z żoną podarowali oraz kilka drobiazgów, przypominających mi bliskich.
Jak przekroczyłaś granicę?
Ciężko. Cała podróż trwała 2,5 doby, nie spałam przez ten cały czas. Pojechałam najpierw do Wrocławia. Czekała tam siostra koleżanki, z którą razem wyjechałyśmy z Dniepra. Ciężko było w ogóle myśleć o czymkolwiek. Widziałam lęk i cierpienie dookoła. Musiałam całkowicie wyłączyć swoje uczucia. A kiedy już byłam na granicy, chciało mi się paść na kolana i ryczeć - do takiego stopnia nie chciałam opuszczać Ukrainy. Po dwóch tygodniach we Wrocławiu, stwierdziłam, że jeśli nie udało mi się wcześniej przeprowadzić nad morze do Odessy, to mogę chociaż przeprowadzić się po prostu nad morze. W taki sposób trafiłam do Gdańska.
Jak się teraz czujesz?
Niezbyt dobrze, ale staram się przyzwyczaić. Ciężko mi jest z tego powodu, że nigdy nie planowałam mieszkać w innym kraju. Kocham Ukrainę i zawsze chciałam mieszkać tam.
Jakie miałaś plany na tę wiosnę? Czy udało się z nich coś zrealizować?
Planowałam przeprowadzić się do Odessy i zmienić branżę, więcej pisać, kontynuować psychoterapię. Z planów bardziej odległych: podróżować po Ukrainie i uczyć się na psychologa. Z tej listy robię wszystko, poza podróżami.
A jakie masz teraz plany i marzenia?
Te same. Co prawda podróże po Ukrainie zostały przełożone na nieokreślony termin. Doszła jeszcze chęć nauki języków. Natomiast marzę o tym, że się znowu zobaczę z krewnymi i przyjaciółmi, a szczególnie, że mój brat wróci do domu cały i zdrowy, no i o naszym zwycięstwie.
Co byś doradziła sobie, mając obecne doświadczenie?
Ciężko powiedzieć. Myślę, że coś w stylu “ciesz się z życia tu i teraz i nie zwlekaj ze spełnieniem swoich pragnień”